•  

 

GAZETA WYBORCZA  - 29 lipca 1997

Piorunujące obrazy

PAŁAC OPATÓW. Obrazy i rysunki Justyny Ralickiej

 

„W pracach Justyny Ralickiej sztuka ujawnia swoją sztuczność, po raz kolejny demonstruje absolutny brak pretensji do opisywania rzeczywistości.

 

  Obrazy Justyny Ralickiej wyrastają z tradycji malarstwa gestu.  Podstawowym walorem, który decyduje o ich tożsamości, jest dynamika koloru, napięcie kompozycji. Z wielką brawurą, pasją autorka nanosi na swoje wielkoformatowe prace warstwy farby, układające się amorficznie, kapryśnymi pociągnięciami pędzla.

  Gdyby poszukiwać w owych obrazach jakiegoś charakterystycznego elementu, który uznać by można za jedyny w swoim rodzaju charakter pisma autorki, to byłaby nią niewątpliwie paleta barw. Składa się na nią zupełnie piorunująca mieszanka ognistej czerwieni, jaskrawego oranżu i brunatnych odcieni brązu.. Inny zestaw to połączenie trawiastej zieleni i oranżu. W każdym razie zasadą jest tu odwaga w kontrastowaniu kolorów; stają się one pewnym naddatkiem znaczenia, tworzą jakby dodatkowy wymiar kompozycji, żyjący własnym życiem.

  Z pozornie przypadkowych linii wyłaniają się zarysy kształtów, rzeczy, wnętrz. W organicznie nawarstwionej kompozycji możemy domyślać się istnienia portretu, martwej natury. Te „klasyczne” gatunki malarstwa tkwią tu utajone, ukryte pod wizualną powierzchnią przedstawienia. Ich odczytanie jest możliwe dzięki naszej „kulturowej kompetencji”, wiedzy o malarskiej tradycji. Justyna Ralicka poddaje ją swoistej destrukcji, pokazuje, że była ona jedynie zbiorem „konwencji widzenia”. Modele,  zaczerpnięte z tradycji malarskiej, zostały tu przełożone na język układów barwnych, kompozycyjnych.  W ten sposób sztuka ujawnia swoją sztuczność,  po raz kolejny demonstruje absolutny brak pretensji do opisywania rzeczywistości.

  Choć trudno przypisać tym obrazom jawny, jednoznaczny sceptycyzm, którego tematem jest utrata wiary w sens malowania. Właśnie obecność i ranga malarskiego gestu, który ostaje się - pomimo destrukcji przedstawienia – świadczy o zupełnie przeciwnym nacechowaniu filozofii, którą odczytać można z obrazów Justyny Ralickiej. To duża umiejętność, połączyć jakości, które wydają się wewnętrznie sprzeczne, a nawet wykluczające się nawzajem.

 

Aleksandra Ubertowska

Justyna Ralicka, Malarstwo, rysunek. Galeria Promocyjna. Pałac Opatów, Oliwa, ul. Cystersów 15

 

GŁOS WYBRZEŻA – 29 lipca 1997

 

  „(…) Po trzech wielkoformatowych rysunkach można się zorientować, że i w tym przedmiocie przeszła Ralicka dobrą szkołę (rysunek z wynikiem celującym ukończyła w pracowni doc. Wiesława Zaremby). (…) Rysunek jest wyrazisty, dyskretnie podlawowany kolorem, kreska dynamiczna, zawęźlająca się w znak lub element przedstawiający (…), w zasadzie kompozycyjny zarys - w intensywnej siatce linii, kreślonych z rozmachem, ale i  z plastycznym „słuchem”, czyli wyczuciem rytmu i harmonii. Nie dziwię się, że rysunek zdała z wyróżnieniem.  (…) Studium przedmiotu, umiejętność budowania bryły, płaszczyzny i przestrzeni, opanowała w zadziwiająco twórczy sposób.

  (…) [w obrazach] widoczne są ślady szacunku dla malarstwa przedstawiającej abstrakcji czy kolorystycznego modernizmu. Stąd techniki i tematy  z owymi „martwymi naturami” włącznie. Ale jakże odbiegają one od tzw. (…) sztampy - to są spontaniczne przetworzenia owych martwych natur w żywą tkankę koloru (nawet w trudną zieleń) i grę płaszczyzn.

  (…) Z tego,  co na wystawie, można skonstatować jedno – to jest autentyczny talent malarski. Nie ma w tym cienia kokieterii, taryfy ulgowej czy ocen na wyrost. To się widzi lub wyczuwa - to emanuje jak laser. „

 

Jacek Kotlica